Asset Publisher
Wspomnienia o Gustawie Spława Neyman, przedwojennym nadleśniczym Nadleśnictwa Kartuzy.
W latach 1924-1931 funkcję nadleśniczego Nadleśnictwa Kartuzy pełnił Gustaw Spława Neyman, zasłużony patriota, żołnierz AK. Swoje dzieciństwo w ówczesnych Kartuzach, życie miejscowych notabli wspomina Barbara, córka Gustawa.
Gustaw Spława Neyman przez siedem lat pełnił funkcję nadleśniczego Nadleśnictwa Kartuzy. Jego przodkowie byli uczestnikami Sejmu Wielkiego, powstańcami styczniowymi. On sam zasłużył się jako patriota, działacz niepodległościowy, żołnierz AK.
Cudem ocalał
Gustaw Spława Neyman urodził się w 1890 r. w Fermie Książęcej w rodzinie wielce zasłużonej dla Ojczyzny. Ojciec Gustawa – Hermogenes (1855-1938) dzierżawił majątek Dąbrówka na Kijowszczyźnie i pielęgnował tradycje polskości na tym terenie. Dwóch braci Gustawa zginęło – Józef w walkach legionów Piłsudskiego, lekarz Michał z rąk bolszewików po rewolucji październikowej. Gustaw, wówczas student, cudem ocalał, gdyż również oczekiwał na rozstrzelanie przez bolszewików. Przeżyła także jego siostra Janina.
Gustaw Spława Neyman studiował nauki przyrodnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. 25 stycznia 1911 uchwałą Senatu Akademickiego udzielono mu nagany z zagrożeniem wydalenia, zaniedbanie w studiach wynikało z jego zaangażowania w działalność polskich organizacji niepodległościowych. Rok później powrócił na studia w Wyższej Szkole Rolniczej w Wiedniu – aż do I wojny światowej studiował tam leśnictwo.
Gustaw Spława Neyman. fot. materiały Nadleśnictwa Kartuzy
Oprócz studenckiej działalności przyrodniczej, zaangażował się w działalność niepodległościową w „Zarzewiu" i Polskich Drużynach Strzeleckich. Komenda Miejscowa IV Okręgu Wiedeń mianowała go podoficerem – kadetem liniowym tajnej Armii Polskiej (używał wówczas pseud. Jan Andrzej Czajka). W początkach pierwszej wojny światowej pracował na Polesiu i Podolu jako kierownik drużyny urządzania lasu. W listopadzie 1918 przedostał się do Warszawy, wstąpił do 1. pułku szwoleżerów, tzw. „Szwadronu Akademickiego". Został ranny podczas zdobywania Wilna, w kwietniu 1919 r.
Krótko pracował w Departamencie Leśnictwa Ministerstwa Rolnictwa i Dóbr Państwowych w Warszawie. Równocześnie od stycznia 1921 kontynuował studia z zakresu leśnictwa w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, gdzie uzyskał dyplom inżyniera leśnictwa.
W 1924–31 był nadleśniczym w Kartuzach, działając równocześnie od 1925 r. jako prezes tutejszego oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego (PTK) i ławnik Pomorskiego Okręgu Wojewódzkiego PTK (od r. 1930). Ponadto od 1929 r. był delegatem Komitetu Państwowej Rady Ochrony Przyrody na powiat kartuski.
Gustaw Spława Neyman we wspomnieniach córki
Nadleśniczy Nadleśnictwa Kartuzy Elżbieta Gostkowska pracując nad książką o historii nadleśnictwa, skontaktowała się z córką Gustawa – Barbarą Spława Neyman Zeltt, wówczas mieszkającą w Kanadzie. Wszystko dzięki pomocy Andrzeja Spława Neymana, wnuka przedwojennego kartuskiego nadleśniczego, który także pełni funkcję nadleśniczego w Nadleśnictwie Czerniejewo nieopodal Poznania.
W 2005 r. Barbara napisała także do Norberta Maczulisa, ówczesnego dyrektora Muzeum Kaszubskiego obszerny list. Wspomina w nim swoją wizytę w Kartuzach w 2002 r., podczas której odwiedziła m.in. siedzibę muzeum, dzieli się też wspomnieniami ze swojego dzieciństwa w przedwojennych Kartuzach. W 2009 r. Barbara Spława Neyman ponownie przyjechała do Kartuz, aby odwiedzić miejsca, w których spędziła swoje dziecięce lata, a także spotkać się z Elżbietą Gostkowską.
Elżbieta Gostkowska i Barbara Spława Neyman Zeltt. fot.E.Gostkowska
W 2006 r. fragmenty wspomnień Barbary opublikowała Gazeta Kartuska. Kopię listu, w którym córka Gustawa dzieli się swoimi wspomnieniami, przekazała nam niedawno nadleśniczy Nadleśnictwa Kartuzy Elżbieta Gostkowska.
Zauroczony pięknem Szwajcarii Kaszubskiej
Jak pisze Barbara, Szwajcaria Kaszubska tak zauroczyła Gustawa Spława Nemymana, że to tutaj, w Kartuzach, postanowił objąć swoje pierwsze nadleśnictwo. Jego siedziba, jak już wielokrotnie pisaliśmy, znajdowała się przy ul. Jeziornej.
Nadleśnictwo składało się wówczas z 8 leśnictw i wielu gajówek. Było w owym czasie nadleśnictwem bardzo rentownym – sprzedawano dużo drewna użytkowego i opałowego, a także torfu, wydzierżawiano także duże łąki śródleśne (…). Z uwagi na bardzo ciekawą florę było nadleśnictwo bardzo częstym celem wizyt naukowców wydziałów rolniczo-leśnych i przyrodników, a także licznych wycieczek studentów leśnictwa. Było także wtedy tzw. „nadleśnictwem reprezentacyjnym". Lasy kartuskie i jeziora wśród nich położone obfitowały w duże ilości zwierzyny i najrozmaitszych gatunków dzikiego ptactwa. Odbywały się więc częste polowania reprezentacyjne – wspomina.
Przed budynkiem Nadleśnictwa Kartuzy. Rok 1925. Nadleśniczy Gustaw Spława Neyman z żoną i córką Barbarą fot. archiwum Nadleśnictwa Kartuzy
Barbara przypomina również, jak wyglądała wówczas siedziba nadleśnictwa:
Duży, biały, dziesięciopokojowy budynek z oszkloną werandą położony na skarpie w ładnym ogrodzie z dużą ilością ozdobnych krzewów, drzew i kwiatów, a także podwórze z zabudowaniami gospodarczymi i osobny mały budynek, gdzie mieściła się kancelaria nadleśnictwa (…). Dziś nie ma śladu po domu nadleśnictwa, w którym się urodziłam, nie ma też ogrodu – pozostała jedynie stara lipa rosnąca przy nieistniejącym dziś płocie od strony ul. Jeziornej.
Siedziba Nadleśnictwa Kartuzy mieściła się od roku 1868 do 1946 przy ulicy Jeziornej fot. archiwum Nadleśnictwa Kartuzy
Nadleśniczy udzielał ślubów
Gustaw Spława Neyman był zapalonym przyrodnikiem. Barbara wspomina, że w ogrodzie siedziby nadleśnictwa założył małą stację meteorologiczną. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem, przejętym przez administrację polską po zaborze pruskim, pełnił także funkcję urzędnika stanu cywilnego.
W zaborze pruskim Niemcy bardzo wysoko cenili swoją służbę leśną. Oberförster (nadleśniczy-przyp.red.) uważany był za drugiego w powiecie urzędnika po staroście (…). W pierwszych latach swego pobytu ojciec w Kartuzach udzielał ślubów cywilnych. Podchodził do tego z powagą, nadając temu urzędowemu obrządkowi uroczysty charakter – udzielał ślubów w swoim prywatnym gabinecie, przy zapalonych świecach, zawsze ubrany w czarny żakiet, w asyście sekretarza nadleśnictwa, również ubranego na czarno. Po ceremonii ślubu wygłaszał do młodej pary przemówienie, zawsze wplatając jakiś akcent patriotyczny, po czym służąca wnosiła tacę z winem i spełniano toast za pomyślność młodej pary.
Przedwojenna pocztówka z Kartuz. fot. materiały Muzeum Kaszubskiego
Ze wspomnień Barbary wyłania się bardzo ciekawy obraz Kartuz z okresu XX-lecia międzywojennego i życia miejscowych notabli. Wśród przyjaciół ówczesnego nadleśniczego i jego żony Marii znajdował się m.in. starosta kartuski Bronisław Sędzimir wraz z małżonką Ireną.
Połączyły ich nie tylko służbowe stosunki, ale towarzyskie i przyjacielskie. Obaj szczęśliwi z odzyskanej przez Polskę niepodległości, starali się tę Polskę w jakiś sposób przybliżać Kaszubom, z natury nieufnym. Choć obaj urodzeni z daleka od Kartuz (…), wydaje się, że po pewnym czasie zdobyli sobie zaufanie Kaszubów.
Paw w ogrodach dzisiejszego Muzeum
Państwo Spława Neymanowie przyjaźnili się też z miejscowym lekarzem weterynarii Joachimem Ruchą i jego żoną Marią. Często bywali u nich w domu. Dziś w miejscu tym, przy ul. Kościerskiej, znajduje się siedziba Muzeum Kaszubskiego. Stosunki łączące te trzy rodziny stały się bardzo bliskie – Maria Rucha wraz z Gustawem Spława Neymanem byli rodzicami chrzestnymi syna starosty – Jerzego Sędzimira, Starosta Bronisław Sędzimir był chrzestnym syna Spława Neymanów, a jego żona Irena matką chrzestną Barbary.
fot. archiwum Nadleśnictwa Kartuzy
Państwo Ruchowie byli bezdzietni, jednakże bardzo lubili dzieci i obdarzali serdecznymi uczuciami małych Sędzimirków, a także i mnie. Dom ich pozostał w mojej pamięci jako bardzo miłe i ciepłe miejsce. Często przebywaliśmy u nich i wizyty te zapamiętałam dobrze – śniadania czy podwieczorki na werandzie. Jadalnia z przepastnym kredensem, pełnym różnych smakołyków (…) i zaczarowane podwórze, miejsce szczególnie dla mnie interesujące, gdyż pełno tam było różnych gatunków domowego ptactwa: od śmiesznych lilipucich kurek począwszy, do kaczek, indyków, perliczek. Był nawet paw, były króliki, małe kózki, zawsze jakieś szczenięta i kociaki, w stajni konie i krowy, wszystko jak na lekarza weterynarii przystało.
Spława Neymanowie przyjaźnili się ponadto z hrabią Medardem Komarem z Somonina i jego żoną Marylą. Barbara przytacza historię ich osiedlenia się na kaszubskich ziemiach:
Pochodzili z Litwy, gdzie mieli wielkie magnackie dobra. Jednakże kiedy po I wojnie, warunkiem utrzymania tych dóbr, nałożonym przez nowy rząd litewski, było przyjęcie obywatelstwa litewskiego – woleli zrzec się wszystkiego, pozostać przy polskim. Wyjechali do Polski, nabywając w pobliżu Kartuz mały folwarczek – właśnie owo Somonino. Pamiętam wiele wspólnych wyjazdów dwoma samochodami, na które zabierano małych Sędzimirów i mnie: czy to kąpiel nad któreś z jezior, czy na rydze, których w lasach kartuskich była wtedy wielka ilość, czy wreszcie do Chmielna po piękne wyroby neclowskie.
fot. archiwum Nadleśnictwa Kartuzy
Barbara podkreśla fascynację miejscowych notabli kulturą i sztuką kaszubską.
W owym czasie zwracano uwagę na ludową sztukę kaszubską i starano się ją eksponować – pisze. – W starostwie pani starościna urządziła jeden z pokoi, zwany później „pokojem kaszubskim", całkowicie w stylu kaszubskim. Wszystko tam było, począwszy od firanek, makat, serwet, poduszek, ozdobionych oryginalnym haftem kaszubskim. Zgromadzono również duże ilości pięknej ceramiki kaszubskiej, kupowanej przeważnie w Chmielnie u słynnego garncarza Necla. Również w nadleśnictwie matka moja jeden z pokoi urządziła w stylu kaszubskim.
Siedziba ówczesnego starostwa – dziś znajduje się tu Wydział Ksiąg Wieczystych kartuskiego Sądu Rejonowego. fot. materiały Muzeum Kaszubskiego
Siedziba ówczesnego starostwa – dziś znajduje się tu Wydział Ksiąg Wieczystych kartuskiego Sądu Rejonowego. fot. materiały Muzeum Kaszubskiego
Z Kartuz do Mosiny
We wrześniu 1931 r. Gustaw Spława Neyman rozstał się z Kartuzami i objął Nadleśnictwo Mosina Zaangażował się w tworzenie podstaw przyszłego parku narodowego, wytyczania rezerwatów ścisłych na terenie Puszczykowa i Ludwikowa. Działał społecznie, a krótko przed wybuchem wojny utworzył oddział organizacji „Przysposobienie Wojskowe Leśników". Za swoją działalność, zwłaszcza w Polskim Związku Zachodnim, był inwigilowany przez hitlerowską V-tą kolumnę i znalazł się na liście 30 osób z Mosiny przeznaczonych do rozstrzelania. Szczęśliwie uniknął śmierci, gdyż 5 września 1939 r. wraz z rodziną ewakuował się do Kiwerc na Wołyniu, skąd w listopadzie tego roku przeniósł się do Lwowa.
Pismo z podpisem nadleśniczego Spława Neymana. fot. materiały Nadleśnictwa Kartuzy
W czerwcu 1940 r. uzyskał zgodę niemiecko-sowieckej komisji repatriacyjnej i wyjechał do Warszawy. Pracował jako technik leśny w Inspektoracie Lasów w Końskich. Tam starał się utrudniać realizację niemieckich planów rabunkowych wyrębów, m.in. w Lasach Samsonowskich, i ułatwiał dostęp do drewna budulcowego gospodarzom spacyfikowanych wsi. Od r. 1941 należał do ZWZ (potem AK) z pełnomocnictwem Delegatury Rządu RP na Kraj ds. leśnych w Obwodzie Końskie. Działał pod pseudonimem „Grzymała". Od marca 1943 w jego mieszkaniu mieściła się kasa i archiwum komendy Obwodu AK Końskie, a także skrzynka kontaktowa i kwatera łączników. Zagrożony aresztowaniem, wyjechał z rodziną w 1944 r. do Chronowa (pow. szydłowiecki), gdzie zamieszkał pod przybranym nazwiskiem Andrzej Sumowski w majątku Zdzitowieckich. Tu nadal działał do końca wojny w podobwodzie Wolanów Obwodu AK Radom.
Po zakończeniu wojny powrócił na stanowisko nadleśniczego w Mosinie, włączył się też m.in. w prace nad tworzeniem Wielkopolskiego Parku Narodowego. W 1953 r. w ramach represji stalinowskich został wysłany na wcześniejszą emeryturę. Zmarł nagle na zawał serca w 1966 r.
(życiorys Gustawa Spława Neymana oprac. na podst. artykułu „Miał podzielić los piętnastu" prof. dr. hab. Andrzeja Dzięczkowskiego zamieszczonym w Kronice Gminy Mosina we wrześniu 2003 r.)